» Recenzje » Knights of the Old Republic #22-24. Knights of Suffering

Knights of the Old Republic #22-24. Knights of Suffering


wersja do druku

Cierpienie prowadzi do Vectora

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Knights of the Old Republic #22-24. Knights of Suffering
Roczna sekwencja nawiązująca do kwestii mistrza Yody z Mrocznego widma ("Strach prowadzi do gniewu, gniew do nienawiści, nienawiść prowadzi do cierpienia...") w serii Knights of the Old Republic kończy się wraz z Knights of Suffering. Teraz przed KotORem, podobnie jak wcześniej przed Legacy, większy "projekt". Jednak oprócz przygotowania czytelników do Star Wars Vector, miniseria ma do wykonania jeszcze jedno zadanie – przywrócić KotORom dawny, dobry poziom.

Po tułaczce po galaktyce bohaterowie wracają na Taris, gdzie miejscowa ludność broni się przed najazdem Mandalorian. Zacne niemal od razu wpada na Grypha, który wraz z jednym z gangów Niższego Miasta stara się stawić opór najeźdźcom. Tak się jednak mało sympatycznie składa, że "rebelianci" mają zamiar przedrzeć się do głównego ruchu oporu i dogadać z tamtejszymi władzami, a poszukiwany kilkoma listami gończymi Carrick ma być ich kartą przetargową. Jakby tego było mało na miejscu zastają jeszcze starą znajomą – mistrzynię Jedi Raanę Tey...

Zacznijmy od tego co od razu rzuca się w oczy i jest dla fanów Knights of the Old Republic (obu "wersji") rzeczą chyba najważniejszą – powracają motywy i postaci z pierwszej części gry i to w ilości ponad standardowej. Pojawia się Mission Vao, choć dużo młodsza i nieco do siebie niepodobna (i bez Zaalbara rzecz jasna), jej brat Griff, Brejik, Gadon Tek oraz cały swoop-gang – Hidden Beks. O ile gang jest dość zręcznie wpleciony w fabułę komiksu, o tyle wątki poboczne tworzone i rozwijane są nieco na siłę, by usprawiedliwić obecność pozostałych postaci (np. rodzeństwa Twi'leków).

Nie wyjaśniono także jakim cudem Gryph uratował się z Serrocco, co mogło zwiastować tylko jedno – kolejne elementy fabuły, motywowane krótkim "bo tak". Ich liczba nie rośnie lawinowo, choć nie można powiedzieć by wpadek brakowało – poszukiwany w połowie cywilizowanych systemów domniemany morderca biega wolno, gdyż pozostali uznają, że są w tej chwili ważniejsze sprawy na głowie, a na misję zwiadowczą wysłana zostaje trójka bohaterów, przy czym pewne jest, że dwoje z nich pozabija się nawzajem w trakcie. Czemuż? Po cóż? J.J. Miller raczy wiedzieć.

Całość jednak przedstawia się całkiem sensownie i sprawia pozytywne wrażenie. Znajdzie się coś tak dla wielbicieli intryg i spisków, mrocznych przepowiedni Jedi, jak i fanów akcji i efektownych potyczek. Nie zabraknie w Knights of Suffering także humoru, którego głównym źródłem są... no właśnie. Rif z zaprzyjaźnionego serwisu Imperial City Online (pozdrawiamy) niejednokrotnie już deklarował swoją sympatię dla Grypha, ja jednak pokuszę się o "polemikę" (choć "De gustibus..." itd.) – powracają najlepsze postaci w całej serii – bracia Moomo (jeden jako statysta, drugi otrzymawszy większą rolę) rozbrajający zarówno swoją szczerością, jak i podejściem do życia.

Warstwa graficzna miniserii powierzona została Dustinowi Weaverowi, który niczym armia gungan okazał się gotowy, by wypełnić zadanie. Kadry są estetyczne, dynamiczne (oczywiście, tam, gdzie takie być powinny) i bardzo często mroczne. Mimo iż rysownicy są inni grafiki w Knights of Suffering dużo bardziej nawiązują do tego, co czytelnicy widzieli w pierwszych zeszytach, razem ze specyficzną grą cieni i świateł w kulminacyjnych momentach opowieści, dodającej scenom mroku i klimatu.

Komiksy Knights of the Old Republic zaczęły dobrze, jednak od zeszytu dziesiątego było w zasadzie już tylko gorzej. I to w bardzo niedobrym momencie – niemal tuż przed rozpoczęciem Vectora. Należało ten spadek formy szybko powstrzymać i można powiedzieć, że się to udało. Akcja znów nabrała tempa, a sama seria klimatu, po części również dzięki nawiązaniom do dylogii gier wideo. Wydaje się, że kluczowym dla dalszego rozwoju będzie właśnie Vector.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.