» Recenzje » Knights of the Old Republic #31. Turnabout

Knights of the Old Republic #31. Turnabout


wersja do druku

Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji

Redakcja: Aleksandra 'Jade Elenne' Wierzchowska

Knights of the Old Republic #31. Turnabout
Trzydzieści pięć numerów – tyle Johnowi Jacksonowi Millerowi zajmie przedstawienie, rozbudowanie i zamknięcie wątku Paktu Jedi, prowadzonego w ramach Knights of the Old Republic. Jako że ostatnia miniseria będzie liczyć sobie cztery zeszyty, tak więc Turnabout jest ostatnim przed decydującą rozprawą pomiędzy Zaynem a jego mistrzem Lucienem Draayem.

Tym razem odpuszczę sobie streszczanie fabuły, gdyż, nie ma co ukrywać, zawarłoby się ono w jednym zdaniu – "Zayne wraca na Coruscant". Choć z drugiej strony jest ono istotne. Knights of the Old Republic #31 zapowiadany był jako numer, który tuż przed końcową rozprawą zdrowo namiesza w kotorowej rzeczywistości. Tymczasem skupiono się na potwierdzaniu, w mniej lub bardziej bezpośredni sposób, domysłów fanów odnośnie poszczególnych postaci osadzając wszystko w bardzo prostym settingu fabularnym, który z kolei miał najwyraźniej na celu przeprowadzenie jeszcze jednego testu... ale o nim za chwilę.

Jak już wspomniałem, wszystko w komiksie budowane jest wokół faktu, że Zayne Carrick zebrał już dostateczną ilość dowodów by pogrążyć Pakt i postanowił udać się na Coruscant, żeby przedstawić je Radzie Jedi. Pod kątem historii jest to chyba najsłabiej przedstawiony motyw – przoduje tutaj zachowanie blokady wokół stolicy Republiki, która to blokada z jednej strony sprawia wrażenie przeciwnika żywcem wyciągniętego z jakiejś gry dla młodzieży na GameBoy Advance (lub innej, równie prostej konsolki), z drugiej zaś w dużej mierze opiera się na wątłych założeniach twórców ("Załóżmy, że to tak działa; załóżmy, że bohaterowie z jakichś tam względów polecą prosto na jednostki wroga; załóżmy, że to ma sens..."), które nawet w ogólnej konwencji tych komiksów wyglądają na mocno naciągane.

Jednak siła Turnabout leży w wątkach pobocznych i wszelkiej maści "smaczkach", jakie wychodzą przy okazji. Po pierwsze i najważniejsze – zeszyt obfituje w typowy dla serii humor, który przywołuje z pamięci komiksy o Tagu i Binku, autorstwa Kevina Rubio. Powracają także postaci znane z gier wideo – porucznik Carth Onasi, niewielki zielony mistrz Vandar Tokare, wiernie (z charakteru) oddany wieczny malkontent – mistrz Vrook (choć jemu można by było wreszcie nadać nieco głębi, gdyż do tej pory jedynie chodzi po świecie i zrzędzi na temat wszystkiego, co zobaczy) oraz pewien Darth, który Darthem jeszcze nie jest...

Oczywiście nie można zapomnieć o realizującej się wciąż przepowiedni odnośnie śmierci kolejnych członków Paktu. Zgodnie z "planem" tym razem przyszła kolej na Xamara, choć J.J. Miller postanowił nieco zaskoczyć czytelników względem tego motywu. Czytelników i bohaterów, gdyż wspomniany wątek wywoła kadry mocno przypominające sceny z łódzkim pogotowiem, z końcowego efektu warsztatów filmowych na konwencie Imladris III.

Próba wspomniana nieco wyżej dotyczy natomiast warstwy graficznej. Rysunki w Turnabout stworzył Alan Robinson, znany fanom Gwiezdnych wojen do tej pory z jednego komiksu – The Wrath of the Dragon – który po względem graficznym wypadł koszmarnie. Różnica jednak pomiędzy Legacy i Knights of the Old Republic leży w konwencji komiksów i niewykluczone było, że kreska, która w pierwszej serii okazała się pomyłką, sprawdzi się w drugiej... i tak właśnie się stało. Dość karykaturalny styl Robinsona dobrze wkomponowuje się w wydarzenia i ogólną koncepcję KotORów. Warsztat rysownika co prawda się nie poprawił i aparycje Vrooka czy Zayne'a dalekie są od oryginałów, a Alek wygląda, jakby miał wodogłowie, jednak Robinsonowi udało się stworzyć również kilka kadrów, które będą wspominane jeszcze przez dłuższy czas – wspominając jedynie Vandara Tokare na jego "latającym talerzu", czy – króla królów – Grypha z gaśnicą.

Po całym zestawie wzlotów i upadków wydaje się, że seria wyszła na prostą. Teraz jednak przed Knights of the Old Republic zakończenie głównego wątku – cztery kluczowe komiksy, które zapewne ostatecznie odpowiedzą na pytanie, czy Millerowi udało się wrócić do formy, a KotORom do dawnej świetności. Turnabout przedstawia sprawę zachęcająco.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Star Wars: Knights of the Old Republic #31. Turnabout
Scenariusz: John Jackson Miller
Rysunki: Alan Robinson
Kolory: Michael Atiyeh
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania oryginału: 23 lipca 2008
Liczba stron: 40
Okładka: miękka
Druk: kolorowy
Cena: 2,99 USD



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.