Into the Unknown przedstawia historię jeszcze dwójki (a w zasadzie trójki). Bothański mistrz Kai Hudorra i jego padawanka Noirah Na, ścigani przez oddział klonów, którym niegdyś dowodzili, utknęli na Tooli, mroźnym świecie Whiphidów. Bez pieniędzy i żywności muszą nie tylko przetrwać, lecz również znaleźć drogę ucieczki z planety. Nie wiele lepiej ma mistrz Dass Jennir, który uciekając przez dżunglę na New Plympto przed swoim oddziałem klonów wpadł prosto w ręce Nosaurian, z którymi jeszcze kilka dni temu zaciekle walczył.
Wydawałoby się, że tak osadzony komiks będzie typową opowieścią akcji. Tak jednak nie jest, jako że Jedi, którzy do tej pory ową akcję zapewniali, nagle stali się tropioną zwierzyną, zmuszoną do krycia się wśród cieni. Welles Hartley postawił na przedstawienie dramatu rycerzy – ściganych osaczonych i zdezorientowanych – i... udało mu się to świetnie. Co więcej, komiks pokazuje koszmar, jaki spotkał Jedi z dwóch perspektyw. Różnych perspektyw różnych istot, które wyciągają z tych doświadczeń różne wnioski. Poruszane są też typowe tematy związane z wojną – bezduszności, manipulacji i tego, jak bezmyślnie wykonując rozkazy, w dobrej wierze ludzie czynią wiele zła.
Za warstwę graficzną Into the Unknown odpowiada Douglas Wheatley, którego fani poznali już dzięki m.in. adaptacji komiksowej Zemsty Sithów i kilku zeszytom serii Empire. Odczucia co do powyższych można mieć różne, jednak jeśli chodzi o tę miniserię, Wheatley spisał się świetnie. Kreska jest estetyczna, bardzo dobrze wspierająca ogólny, mroczny wydźwięk komiksu i znakomicie oddająca klimat Gwiezdnych wojen. Postaci mają w sobie dużo emocji i ekspresji, co wzmacnia uczucie dramatyzmu. Większe zastrzeżenia można mieć jedynie do samego początku komiksu, gdzie sceny ukazujące śmierć Stass Allie i Plo Koona różnią się dość znacznie od tych znanych z filmu, co wskazywałoby, że nie był on jeszcze skończony, gdy zamykano produkcję Into the Unknown. Szkoda.
Bez wątpienia jest to smutny komiks, jednak scenarzyście udało się uniknąć skupienia tylko na tym jednym odczuciu. Kilka zwrotów w akcji wzbudza emocje w czytelniku, a realistyczne i estetyczne rysunki sprawiają, że lektura jest przyjemna. Do końca Republic jeszcze tylko trzy zeszyty i ów schyłkowy klimat daje się odczuć.