Star Wars. Jedi Knight II: Jedi Outcast
Zastanawialiście się kiedyś, co tak naprawdę decyduje o tak ogromnej popularności uniwersum Gwiezdnych wojen? W tym momencie każdy fan rzeczonej sagi opowie obszerną historię o cudownej złożoności i bogactwie świata przedstawionego, następnie wspomni o ogromnych niszczycielach gwiezdnych, potem przejdzie do rycerzy Jedi i przenikającej wszystko Mocy, a na koniec zachwyci się dynamiką walk w przestrzeni. W międzyczasie napomknie o kroczących robotach i całym szeregu postaci, które na stałe wpisały się w nurt rozrywki popularnej, jak choćby dyszący w maskę Darth Vader znany również jako Anakin Skywalker. Z premedytacją pominąłem w swojej wypowiedzi jeszcze jeden niezaprzeczalny atut Star Wars, który moim zdaniem decyduje o popularności i "medialności" gwiezdnej opowieści wśród laików. Chodzi o miecze świetlne.
Ja sam byłem takim właśnie laikiem. Pamiętam jak dziś, gdy jeszcze dziecięciem będąc, ujrzałem w publicznej telewizji urzekającą historię o ludziach, których zręczność i umiejętności walki bronią białą przewyższały możliwości znanych mi dotychczas bohaterów. Rycerze Jedi – bo to o nich chodziło – posługiwali się mieczami świetlnymi. Było to oszałamiające przeżycie, które zaowocowało mocno ugruntowanym pragnieniem, by być takim jak oni. Dorosłem nieco, poznałem znaczenie słowa "fikcja", ale miecze nie odeszły. Szczęśliwym trafem wydano Jedi Knight II: Jedi Outcast i spełniło się marzenie.
Nieco technikaliów. Oparty o dosyć wydajny silnik Quake’a III, Jedi Outcast został wydany w 2002 roku przez LucasArts, zaś za cały projekt odpowiedzialni byli panowie z Raven Software, znani chociażby z takich hitów jak Heretic czy Hexen. Zważywszy na ich dotychczasowe dokonania, silnik na jakim przyszło im pracować oraz niezwykłe możliwości jakie dawało uniwersum Gwiezdnych wojen, szanse na wypuszczenie komputerowego gniota zmalały praktycznie do zera. Jednakże w myśl zasady "nie mów hop, póki nie przeskoczysz", nie dałem się ponieść huraoptymizmowi i metodą małych kroków zacząłem zapoznawać się z samą grą.
Na pierwszy rzut oka całość sprawia bardzo dobre wrażenie. Mimo upływu czasu grafika wciąż broni się sama, zaś możliwości odpowiedniego dostosowania rozdzielczości i efektów wizualnych umożliwiają zabawę nawet na słabszych komputerach. Graficy doskonale poradzili sobie z odwzorowaniem zarówno wnętrza okrętu flagowego "Doomgiver", jak i rozległej dżungli na planecie Yavin IV. Muzyka natomiast to nic szczególnego, choć nieśmiertelny motyw Marszu imperialnego daje się tu i ówdzie usłyszeć.
Bohaterem opowieści jest, znany z poprzedniej części, Kyle Katarn. W momencie rozpoczęcia Jedi Outcast z czystym sumieniem można nazwać go byłym Jedi albo po prostu najemnikiem na usługach Nowej Republiki. Uzbrojony w cały arsenał broni konwencjonalnej (blastery, granaty itp.), wraz ze swoją towarzyszką Jan Ors, infiltruje teoretycznie opustoszałą bazę Imperium na planecie Kejim. Tam też spotyka niejakiego Desanna, w starciu z którym broń strzelecka zdaje się psu na budę. Po ciężkim łomocie, jaki Kyle zbiera ze strony rzeczonego szwarc charaktera, nasz heros postanawia wrócić do sprawdzonych metod i poddaje się próbie w Dolinie Jedi. Dopiero jako pełnoprawny Rycerz, jest w stanie podjąć równorzędną walkę z Desannem.
O ile początkowe misje, które musimy ukończyć korzystając tylko z pistoletów i karabinów, nie są jakoś szczególnie porywające, to od momentu zdobycia miecza świetlnego i, co za tym idzie, dostępu do Mocy, gra nabiera rumieńców. Wraz z pokonywaniem kolejnych poziomów Kyle poznaje dodatkowe techniki mocy i rozwija już poznane. Co ciekawe, mamy możliwość skorzystać z dobrodziejstw zarówno ciemnej jak i jasnej strony. Możemy porazić przeciwników znaną i lubianą błyskawicą, jak i zastosować na nich mind trick. Ponadto, wraz z postępami w grze, Kyle nauczy się docelowo trzech stylów walki mieczem świetlnym. O ile opis zawarty w samej grze ogranicza się do prostego podziału na ofensywny, defensywny i pośredni między nimi, to każdy fan Gwiezdnych wojen rozpozna w nich odpowiednio style Vaapad, Ataru i prawdopodobnie Shii-Cho. Jako ciekawostkę dodam, że wraz ze zmianą stylu zmienia się kolor klingi, więc nie mamy problemu z rozpoznaniem jakim stylem właśnie walczymy. Poza nielicznymi momentami praktycznie całą grę od Doliny Jedi jesteśmy w stanie przejść korzystając z Mocy i miecza świetlnego. Dosyć pokaźny arsenał (m.in. kusza wookiech czy karabin blasterowy E-11) jest właściwie niezbyt przydatnym dodatkiem. Kto mając możliwość wykonywania wielometrowych skoków, odbijania pocisków z blastera, zawracania lecących rakiet, duszenia na odległość (poczuj się jak Vader!) czy miotania mieczem świetlnym, zawracałby sobie głowę pistoletami? Jakież to prostackie! Lightsaber, czyli "elegancka broń na bardziej cywilizowane czasy". Tylko to się liczy.
Tryb multiplayer okazał się najmocniejszą stroną produktu Raven Software. Rozgrywkę możemy toczyć w znanych i lubianych trybach Deathmatch, Team Deathmatch oraz Capture the Flag. Ponadto dodano jeszcze tryb Holocron i Jedi Master. Dla każdego coś miłego. Warto zauważyć, że o ile w Single Player od momentu uzyskania miecza resztę uzbrojenia odkładaliśmy do lamusa, to podczas walk z żywymi przeciwnikami musimy wykorzystywać praktycznie całe uzbrojenie, by uzyskać przewagę. Do dziś przed oczami stoi mi scena, gdy zostałem bezwstydnie ustrzelony z karabinu blasterowego pomimo moich rozpaczliwych prób obrony mieczem. To dowodzi elastyczności i wyważenia mechaniki gry. Wszystkim spragnionym walk online spieszę donieść, że w sieci istnieje spora liczba dedykowanych serwerów, na których można pograć w Jedi Outcast.
Dostałem to, na co czekałem od małego. Wcieliłem się w Rycerza Jedi. Produkt Raven Software jest zdecydowanie godzien polecenia - jako jedna z lepszych prób przeniesienia cudownej złożoności wytworu wyobraźni George’a Lucasa na monitory naszych domowych pecetów. Kto jeszcze nie grał, niech żałuje. Kto grał, niech zmieni poziom trudności z „Padawan” na wyższy i spróbuje ponownie. Moim zdaniem naprawdę warto.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Ja sam byłem takim właśnie laikiem. Pamiętam jak dziś, gdy jeszcze dziecięciem będąc, ujrzałem w publicznej telewizji urzekającą historię o ludziach, których zręczność i umiejętności walki bronią białą przewyższały możliwości znanych mi dotychczas bohaterów. Rycerze Jedi – bo to o nich chodziło – posługiwali się mieczami świetlnymi. Było to oszałamiające przeżycie, które zaowocowało mocno ugruntowanym pragnieniem, by być takim jak oni. Dorosłem nieco, poznałem znaczenie słowa "fikcja", ale miecze nie odeszły. Szczęśliwym trafem wydano Jedi Knight II: Jedi Outcast i spełniło się marzenie.
Nieco technikaliów. Oparty o dosyć wydajny silnik Quake’a III, Jedi Outcast został wydany w 2002 roku przez LucasArts, zaś za cały projekt odpowiedzialni byli panowie z Raven Software, znani chociażby z takich hitów jak Heretic czy Hexen. Zważywszy na ich dotychczasowe dokonania, silnik na jakim przyszło im pracować oraz niezwykłe możliwości jakie dawało uniwersum Gwiezdnych wojen, szanse na wypuszczenie komputerowego gniota zmalały praktycznie do zera. Jednakże w myśl zasady "nie mów hop, póki nie przeskoczysz", nie dałem się ponieść huraoptymizmowi i metodą małych kroków zacząłem zapoznawać się z samą grą.
Na pierwszy rzut oka całość sprawia bardzo dobre wrażenie. Mimo upływu czasu grafika wciąż broni się sama, zaś możliwości odpowiedniego dostosowania rozdzielczości i efektów wizualnych umożliwiają zabawę nawet na słabszych komputerach. Graficy doskonale poradzili sobie z odwzorowaniem zarówno wnętrza okrętu flagowego "Doomgiver", jak i rozległej dżungli na planecie Yavin IV. Muzyka natomiast to nic szczególnego, choć nieśmiertelny motyw Marszu imperialnego daje się tu i ówdzie usłyszeć.
Bohaterem opowieści jest, znany z poprzedniej części, Kyle Katarn. W momencie rozpoczęcia Jedi Outcast z czystym sumieniem można nazwać go byłym Jedi albo po prostu najemnikiem na usługach Nowej Republiki. Uzbrojony w cały arsenał broni konwencjonalnej (blastery, granaty itp.), wraz ze swoją towarzyszką Jan Ors, infiltruje teoretycznie opustoszałą bazę Imperium na planecie Kejim. Tam też spotyka niejakiego Desanna, w starciu z którym broń strzelecka zdaje się psu na budę. Po ciężkim łomocie, jaki Kyle zbiera ze strony rzeczonego szwarc charaktera, nasz heros postanawia wrócić do sprawdzonych metod i poddaje się próbie w Dolinie Jedi. Dopiero jako pełnoprawny Rycerz, jest w stanie podjąć równorzędną walkę z Desannem.
O ile początkowe misje, które musimy ukończyć korzystając tylko z pistoletów i karabinów, nie są jakoś szczególnie porywające, to od momentu zdobycia miecza świetlnego i, co za tym idzie, dostępu do Mocy, gra nabiera rumieńców. Wraz z pokonywaniem kolejnych poziomów Kyle poznaje dodatkowe techniki mocy i rozwija już poznane. Co ciekawe, mamy możliwość skorzystać z dobrodziejstw zarówno ciemnej jak i jasnej strony. Możemy porazić przeciwników znaną i lubianą błyskawicą, jak i zastosować na nich mind trick. Ponadto, wraz z postępami w grze, Kyle nauczy się docelowo trzech stylów walki mieczem świetlnym. O ile opis zawarty w samej grze ogranicza się do prostego podziału na ofensywny, defensywny i pośredni między nimi, to każdy fan Gwiezdnych wojen rozpozna w nich odpowiednio style Vaapad, Ataru i prawdopodobnie Shii-Cho. Jako ciekawostkę dodam, że wraz ze zmianą stylu zmienia się kolor klingi, więc nie mamy problemu z rozpoznaniem jakim stylem właśnie walczymy. Poza nielicznymi momentami praktycznie całą grę od Doliny Jedi jesteśmy w stanie przejść korzystając z Mocy i miecza świetlnego. Dosyć pokaźny arsenał (m.in. kusza wookiech czy karabin blasterowy E-11) jest właściwie niezbyt przydatnym dodatkiem. Kto mając możliwość wykonywania wielometrowych skoków, odbijania pocisków z blastera, zawracania lecących rakiet, duszenia na odległość (poczuj się jak Vader!) czy miotania mieczem świetlnym, zawracałby sobie głowę pistoletami? Jakież to prostackie! Lightsaber, czyli "elegancka broń na bardziej cywilizowane czasy". Tylko to się liczy.
Tryb multiplayer okazał się najmocniejszą stroną produktu Raven Software. Rozgrywkę możemy toczyć w znanych i lubianych trybach Deathmatch, Team Deathmatch oraz Capture the Flag. Ponadto dodano jeszcze tryb Holocron i Jedi Master. Dla każdego coś miłego. Warto zauważyć, że o ile w Single Player od momentu uzyskania miecza resztę uzbrojenia odkładaliśmy do lamusa, to podczas walk z żywymi przeciwnikami musimy wykorzystywać praktycznie całe uzbrojenie, by uzyskać przewagę. Do dziś przed oczami stoi mi scena, gdy zostałem bezwstydnie ustrzelony z karabinu blasterowego pomimo moich rozpaczliwych prób obrony mieczem. To dowodzi elastyczności i wyważenia mechaniki gry. Wszystkim spragnionym walk online spieszę donieść, że w sieci istnieje spora liczba dedykowanych serwerów, na których można pograć w Jedi Outcast.
Dostałem to, na co czekałem od małego. Wcieliłem się w Rycerza Jedi. Produkt Raven Software jest zdecydowanie godzien polecenia - jako jedna z lepszych prób przeniesienia cudownej złożoności wytworu wyobraźni George’a Lucasa na monitory naszych domowych pecetów. Kto jeszcze nie grał, niech żałuje. Kto grał, niech zmieni poziom trudności z „Padawan” na wyższy i spróbuje ponownie. Moim zdaniem naprawdę warto.
Galeria
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Mają w kolekcji: 2
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Star Wars Jedi Knight II: Jedi Outcast
Producent: Raven Software
Wydawca: LucasArts
Dystrybutor polski: Licomp Empik Multimedia
Data premiery (świat): 29 marca 2002
Data premiery (Polska): 12 kwietnia 2002
Wymagania sprzętowe: Win95 OSR2/98/Me/2000/XP, Pentium II 350, 64 MB RAM, karta graficzna: 3D 16 MB RAM, zgodna z OpenGL
Nośnik: 1 CD
Strona WWW: www.lucasarts.com/products/outcast
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 49,90 zł
Producent: Raven Software
Wydawca: LucasArts
Dystrybutor polski: Licomp Empik Multimedia
Data premiery (świat): 29 marca 2002
Data premiery (Polska): 12 kwietnia 2002
Wymagania sprzętowe: Win95 OSR2/98/Me/2000/XP, Pentium II 350, 64 MB RAM, karta graficzna: 3D 16 MB RAM, zgodna z OpenGL
Nośnik: 1 CD
Strona WWW: www.lucasarts.com/products/outcast
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 49,90 zł